Dlaczego boimy się starości

Nasze czasy są w dużym stopniu erą „obrazu”. Jeśli to stwierdzenie poddać analizie, to okazuje się ono dość interesujące. Zawiera w sobie pojęcie fasady, przedstawia pewną stronę widzenia przedmiotu, lecz niekoniecznie jego całokształt, w niektórych przypadkach ukrywając lub fałszując rzeczywistość. Nasza współczesna kultura nie przywiązuje wiele wagi do doświadczenia, nie poważa ludzi starszych i dlatego nasz „obraz” starości jest w dużym stopniu negatywny. Większość ludzi nie oczekuje starości z nadzieją, ponieważ dominuje w nich lęk przed słabością, bezradnością i zależnością. Oczywiście, tego rodzaju perspektywy budzą obawy. Ale czy muszą urastać do takich rozmiarów w naszych wyobrażeniach o starości? Wydaje mi się, że w wytworzeniu takiej pesymistycznej postawy wobec starości odgrywa pewną rolę ignorancja. Większość z nas zna ludzi starych, wątłych, nieporadnych i uzależnionych od otoczenia. Nie zawsze jednak zdajemy sobie sprawę, że według wszelkiego prawdopodobieństwa są oni także chorzy.Choroba pociąga za sobą upośledzenie niezależnie od wieku. W kalendarzowej starości nie musimy wcale znosić wielu drobnych dolegliwości, jeśli nie zgodzimy się uważać je za „naturalne” po „przekroczeniu wiosny życia”. Samo sformułowanie jest przykładem, jak pewien okres życia zostaje uznany w sposób arbitralny za szczytowy. Jedni są obojętni i apatyczni w wieku 20 lat, inni są pełni energii i żywotności w wieku lat 50, jeszcze inni zachowują wigor i bystrość umysłu w wieku 80 lat. W każdym wieku choroby lub utajone niedomagania, mogące w razie zaniedbania prowadzić do choroby, powinny podlegać prewencji lub leczeniu. Jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, że nawet w bardzo zaawansowanej starości można cieszyć się dobrym zdrowiem, to przestaniemy się obawiać nieuchronnej bezradności i słabości. Jeśli pominiemy aspekt rozrodczości, to po osiągnięciu dojrzałości wiek chronologiczny stanie się trochę mniej ważny. Nasza opinia, co do tego, kiedy zaczyna się „starość”, bardzo zmieniła się mniej więcej w ciągu ubiegłego półwiecza. Aby uzmysłowić sobie jak daleko odepchnęliśmy granicę starości, wyobraźmy sobie tylko 50 letnią damę z okresu panowania królowej Wiktorii i jej współczesną rówieśniczkę. Działanie, myśli i sposób życia kobiety wiktoriańskiej i współczesnej kobiety pięćdziesięcioletniej narzucają wrażenie, że obie rówieśniczki należą do zupełnie odmiennych grup wieku. Różnica ta nie może zależeć od procesu ewolucji biologicznej, ponieważ z punktu widzenia ewolucji 50 lat jest nieskończenie małym odstępem czasu. W ciągu tego półwiecza zmieniły się radykalnie fizyczne, umysłowe i społeczne warunki życia. Obecnie, większość ludzi w wieku 50 lat jest znacznie bardziej aktywna i „młodzieńcza” niż ich odpowiednicy z okresu królowej Wiktorii. Jestem zdania, że obecnie przeważają warunki pozwalające dzisiejszym ludziom zachować żywotność. Ich styl życia bardziej jest zbliżony do wieku fizjologicznego niż kalendarzowego, toteż nie starzeją się przedwcześnie i nie stają się sztywni i stateczni. Według mnie, proces odpychania coraz dalej i dalej granic „starości” trwa nadal i można go przyspieszyć przez naszą rosnącą wiedzę, w jaki sposób funkcjonujemy, i przez poświęcenie uwagi jednostce i społecznym aspektom starzenia się.